Trochę kręciło mi się w głowie. Dotknęłam łapą swojego czoła. Spojrzałam na swoją łapę - to była krew. Przed oczami też miałam krew spływająca po mojej głowie. Warknęłam pod nosem ale rzuciłam się na ogiera. Wskoczyłam mu na głowę. Skakał i tarzał się, ale nie spadłam. Zawinęłam swój dłuuugi ogon w okół jego szyi i troszkę poddusiłam. Przeturlał się na plecy. Stanęłam na nim i zadałam - małą - ranę na brzuchu. Wtem odwrócił się i mnie kopnął. Jednak ja odbiłam się tylnymi łapami od jego kopyt, zrobiłam salto i w locie przejechałam pazurami po karku, zostawiając na swojej łapie i otoczeniu plamy szkarłatnej krwi. Spojrzałam bystro na Apacza. Zanim zdążył znów zaatakować, wspięłam się na drzewo i czekałam na jego reakcje.
<Apacz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz