Następnego dnia wyszłam z jaskini cała obolała.Rane którą miałam na szyi.-Aua-jęknęłam z bólu.-Gdy nagle usłyszałam znajomy głos.
-Wszystko w porządku?-zapytał się Apacz
-Tak-odpowiedziałam by nie sprawiać problemuApaczowi
<Apacz?>
czwartek, 28 maja 2015
środa, 27 maja 2015
Info od Apacza
Nie zgadzam się na opowiadanie od Darkness ponieważ wyraźnie napisane jest na stronie Zasady opowiadań, że zwierze może prowadzić tylko jeden wątek, a Apacz i Horo obecnie są w jaskini, ponieważ Horo nie odpisała. Sprawa druga. Jakim prawem wypowiadacie nam wojnę, skoro nawet słowem o tym nikt nie pisnął dla Lightstorm?! Chociażby napisać mi kurde na Dogii/Howrse!
~Apacz
~Apacz
wtorek, 26 maja 2015
Postacie Drugoplanowe - Info
Postacie drugoplanowe nie odpisują na opowiadania i nie można mieć z nimi partnerstwa/rodziny. Pojawiają się w opowiadaniach np. Jako medycy. Oczywiście gdy jakaś osoba dołączy jako np. medyk, postać drugoplanowa na tym stanowisku zostaje usunięta
poniedziałek, 25 maja 2015
Nowy Wilk!
Wiek: 13 lat
Płeć: Wadera
Charakter: Odwaga na pokładzie jest podstawą tak samo jak zaufanie, Nisa wiedziała o tym doskonale, służąc wiernie pod piracką banderą. Jednak, po bitwie jaką załoga do której przynależała, przegrała postanowiła skończyć z morzem i wstąpić do wilczej watahy, znając się jednak na walce oraz alchemii co może również być użyteczne w walce postanowiła zostać żołnierzem.
Stanowisko: Żołnierz
Stado: Darkfangs
Żywioł: woda i powietrze
Moce: Proszę o podanie ich
Towarzysz: Ninetales
Partner: Szuka
Właściciel: Asterix Amelia/ Howrse
Od Mell C.D Darkness
Zostawiłam na chwilkę Darkness i wróciłam do obozu. Weszłam do legowiska Kity. (tak dla sprostowania, to są postacie drugoplanowe które nie dołączyły, ale w opkach są xD)
- Kita, bierz zioła i zadek w troki, Darkness ranna.
Bez słowa zabrała potrzebne rzeczy i ruszyła za mną. Opatrzyła Darkness rany a po jakimś czasie wróciłyśmy do obozu.
- Apacz ci to zrobił nie Darkie?
- No raczej...
- Durne szkapy...chyba czas ogłosić stan wojenny.
Poszłam na skałę przemówień. Księżyc w pełni świecący centralnie nad skałą, oświetlał moją sylwetkę. Obok mnie usiadła Darkness z bandażem. Spojrzałam na nią porozumiewawczo, i zaczęła mówić.
<Darkie?(jeśli mogę się tak do cb zwracać xD) Te postacie to one nie dołączyły tylko są drugoplanowe i tylko w opkach występują xD>
- Kita, bierz zioła i zadek w troki, Darkness ranna.
Bez słowa zabrała potrzebne rzeczy i ruszyła za mną. Opatrzyła Darkness rany a po jakimś czasie wróciłyśmy do obozu.
- Apacz ci to zrobił nie Darkie?
- No raczej...
- Durne szkapy...chyba czas ogłosić stan wojenny.
Poszłam na skałę przemówień. Księżyc w pełni świecący centralnie nad skałą, oświetlał moją sylwetkę. Obok mnie usiadła Darkness z bandażem. Spojrzałam na nią porozumiewawczo, i zaczęła mówić.
<Darkie?(jeśli mogę się tak do cb zwracać xD) Te postacie to one nie dołączyły tylko są drugoplanowe i tylko w opkach występują xD>
Od Darkness C.D.
Pobiegłam, a potem zawróciłam. Gonił za mną Apacz. Kopnął mnie i uciekł. Wstałam i kulejąc też uciekłam. Nie wiem co mnie poniosło. Wściekłam się, że nazwała mnie dzikim kundlem. Spacerując spotkałam Mell.
- Witaj Darkness. - powiedziała
- Cześć...- odparłam
- Coś się stało?
W odpowiedzi upadłam na ziemię.
- To Apacz...- jęknęłam
Mell nic nie odpowiadała.
- Zaraz wrócę. - powiedziała
<Ktoś?>
- Witaj Darkness. - powiedziała
- Cześć...- odparłam
- Coś się stało?
W odpowiedzi upadłam na ziemię.
- To Apacz...- jęknęłam
Mell nic nie odpowiadała.
- Zaraz wrócę. - powiedziała
<Ktoś?>
Od Shi ne Koro
Doszedłem do granicy jakiegoś obcego mi stada. Czyżbym mógł znaleś tu rodzine.
- Kim jesteś - usłyszałemgłos zza drzewa. Po chwili wyszedl z tamtąd kasztaowy ogier.
- Shi ne Koro - odpowiedziałem - czy jest tu jakieś stado? - spytałem. Nieobchodzio mnie jego imie jak będzie chciał to sam mi powie jak się nazwa.
- Tak. Jestem przywudcą. - odparł i spojrzał na mnie. - Chciał byś dołonczyć? - spytał troche wesoło.
- Jeżeli można, to czemu nie. - odparłem obojętnie. Potrząsnołem głową, a moja grzywa się roztrzepała. Spojrzałem na konia. Wyglądał jak koń Indjan.
< Apacz>
- Kim jesteś - usłyszałemgłos zza drzewa. Po chwili wyszedl z tamtąd kasztaowy ogier.
- Shi ne Koro - odpowiedziałem - czy jest tu jakieś stado? - spytałem. Nieobchodzio mnie jego imie jak będzie chciał to sam mi powie jak się nazwa.
- Tak. Jestem przywudcą. - odparł i spojrzał na mnie. - Chciał byś dołonczyć? - spytał troche wesoło.
- Jeżeli można, to czemu nie. - odparłem obojętnie. Potrząsnołem głową, a moja grzywa się roztrzepała. Spojrzałem na konia. Wyglądał jak koń Indjan.
< Apacz>
Od Apacza C.D. Darkness
- Horo zostań tu! - krzyknąłem.
Przeskoczyłem przez potok. Zobaczyłem przed sobą Darkness która zawróciła. Byłem wściekły. Wymierzyłem jej kopniaka w bok. Upadła z piskiem, a ja wróciłem do Horo.
- Wszystko dobrze?! - przed oczami miałem wspomnienie ojca.
- Tak... A ona? - zapytała o waderę.
Odwróciłem się i zmierzyłem ją wzrokiem. Wilczyca odwróciła się i uciekła kulejąc.
- Aua... - Horo chciała wstać
- Spokojnie... leż...
Zachodziło słońce.
- Nie zdążymy przed zmrokiem.
Dostrzegłem małą jaskinię niedaleko.
- Dasz radę tam pójść?
- Chyba tak...
Długo szliśmy, klacz oparła się o mnie i jakoś się tam dowlekliśmy. Horo się położyła a ja obok niej.
<Horo?>
Przeskoczyłem przez potok. Zobaczyłem przed sobą Darkness która zawróciła. Byłem wściekły. Wymierzyłem jej kopniaka w bok. Upadła z piskiem, a ja wróciłem do Horo.
- Wszystko dobrze?! - przed oczami miałem wspomnienie ojca.
- Tak... A ona? - zapytała o waderę.
Odwróciłem się i zmierzyłem ją wzrokiem. Wilczyca odwróciła się i uciekła kulejąc.
- Aua... - Horo chciała wstać
- Spokojnie... leż...
Zachodziło słońce.
- Nie zdążymy przed zmrokiem.
Dostrzegłem małą jaskinię niedaleko.
- Dasz radę tam pójść?
- Chyba tak...
Długo szliśmy, klacz oparła się o mnie i jakoś się tam dowlekliśmy. Horo się położyła a ja obok niej.
<Horo?>
Od Darkness
Nad rzeką było pusto. Chodziłam tam sobie spokojnie. Nagle zjawiła się klacz. Zawarczałam. Ona była zaskoczona.
- Jesteś koniem czy lampartem, bo trudno odróżnić? - zapytałam złośliwie
- Klaczą ślepoto. - rzuciła klacz
Byłyśmy przez chwilę cicho. Weszłam do rzeki i zatrzymałam się na kamieniu wystającym z wody.
- Jeśli jesteś z Lightstorm to radzę ci: uciekaj, bo mogę zaatakować. - ostrzegałam
- Dlaczego niby dziki kundlu? - wyśmiewała się ze mnie
- Cicho sianojadzie! - warknęłam
- Jestem Horo nie sianojad!
- Jasne, jasne. - odparłam
Już miałam skoczyć na klacz, gdy pojawił się Apacz.
- Precz Darkness! - krzyknął
- Myślicie, że mnie spłoszycie? - syknęłam
Nie uzyskałam odpowiedzi. Skoczyłam na Horo. Wgryzłam się w jej szyje. Strasznie skakała. Ja nie puszczałam. Apacz zaczął pomagać klaczy. Drapnęłam go w oko. Zrobiłam mu ślad. Nagle klacz się położyła. Szybko odskoczyłam żeby mnie nie przygniotła. Ugryzłam ją jeszcze raz w szyje i uciekłam. Horo zwijała się z bólu.
<Horo? Apacz? Ktoś inny?>
- Jesteś koniem czy lampartem, bo trudno odróżnić? - zapytałam złośliwie
- Klaczą ślepoto. - rzuciła klacz
Byłyśmy przez chwilę cicho. Weszłam do rzeki i zatrzymałam się na kamieniu wystającym z wody.
- Jeśli jesteś z Lightstorm to radzę ci: uciekaj, bo mogę zaatakować. - ostrzegałam
- Dlaczego niby dziki kundlu? - wyśmiewała się ze mnie
- Cicho sianojadzie! - warknęłam
- Jestem Horo nie sianojad!
- Jasne, jasne. - odparłam
Już miałam skoczyć na klacz, gdy pojawił się Apacz.
- Precz Darkness! - krzyknął
- Myślicie, że mnie spłoszycie? - syknęłam
Nie uzyskałam odpowiedzi. Skoczyłam na Horo. Wgryzłam się w jej szyje. Strasznie skakała. Ja nie puszczałam. Apacz zaczął pomagać klaczy. Drapnęłam go w oko. Zrobiłam mu ślad. Nagle klacz się położyła. Szybko odskoczyłam żeby mnie nie przygniotła. Ugryzłam ją jeszcze raz w szyje i uciekłam. Horo zwijała się z bólu.
<Horo? Apacz? Ktoś inny?>
Nowa w Darkfangs!
Imię: Darkness
Wiek: 3 lata
Płeć: wadera
Charakter: Darkness nie lubi towarzystwa. Jest urodzoną samotniczką. Jest uparta, szybka, odważna, zwinna, sprytna i inteligenta. Lubi spacery nocą. Jest agresywna i potrafi skrzywdzić, jednak gdy na kimś jej zależy potrafi oddać za niego życie.
Stanowisko: zabójca
Stado: Darkfangs
Żywioł: mrok, ciemność
Moce:
~ potrafi zmienić się w smoka
~ unoszenie się bez skrzydeł
~ rozmowa z księżycem
~ furia
~ rozmowa ze smokami
Towarzysz: -
Partner: -
Właściciel: NAYTIRI (Tylko na doggi!!!)
Nowy koń!
Imię: Shi ne Koro ( z japońskiego Bóg Śmierci) - jego prawdziwego imienia nikt nie zna.
Wiek: 4 lata
Płeć: Ogier
Charakter: Zazwyczaj miły i przyjacieslki koń. Opanowany i spokojny, conamniej taki stara się być. Nieboi się niczego, i nie lubi strachu u innych. Przez swój żywioł jest połonczony z djabłm, przez co czasem traci kontrole nad swoim ciałem i chce kogoś zabić. Zabija z zimną krwią i niewidzie ku temu, żadnych pszeszkud. Dla klaczy miły i ninawidzi wilków.
Stanowisko: Patrol główny
Stado: Lightstorm
Żywioł: śmierć i powietrze
Moce:
- panuje nad cieniem i mrokiem
- bardzo szybko i cicho zabija
- panuje nad krwią
- wyczulone zmysły
- potrafi latać
- szybszy niż inne konie
- panuje nad wiatrem
- Porozumiewanie się z diabłem
Towarzysz: Ninetales
Partner: Czy ktoś taki może zostać pokochany?
Właściciel: wiktoria-12
niedziela, 24 maja 2015
Nowy koń!
Lighstorm ma nowego członka!
Imię:Horo lecz woli jak się mówi na nią Holo
Wiek: 3 lata
Płeć: Klacz
Charakter: Holo z początku można powiedzieć że jest niezależna, wydaje się być chłodna w stosunku do innych, a na jej ustach często igra cyniczny uśmieszek. Zachowuje się też bardzo obojętnie w stosunku do innych, jednak jak ją dalej poznasz może być bardzo miła i czuła.
Stanowisko: wojownik
Stado: Lightstorm
Żywioł: Natura
Moce: -potrafi przewidywać przeszłość
-Potrafi rozmawiać z naturą/dalej nie odkrytę
Towarzysz: -
Partner: -
Właściciel: Horo.
Imię:Horo lecz woli jak się mówi na nią Holo
Wiek: 3 lata
Płeć: Klacz
Charakter: Holo z początku można powiedzieć że jest niezależna, wydaje się być chłodna w stosunku do innych, a na jej ustach często igra cyniczny uśmieszek. Zachowuje się też bardzo obojętnie w stosunku do innych, jednak jak ją dalej poznasz może być bardzo miła i czuła.
Stanowisko: wojownik
Stado: Lightstorm
Żywioł: Natura
Moce: -potrafi przewidywać przeszłość
-Potrafi rozmawiać z naturą/dalej nie odkrytę
Towarzysz: -
Partner: -
Właściciel: Horo.
Od Mell
Poszedł se. Oparłam się łapą o policzek.
- Durne sianojady. - zmieniłam się w demona i zrzuciłam z siebie jakoś tą gałąź. - Durne, głupie, brudne szkapy...
Odeszłam do watahy. Na wejściu podbiegła do mnie Kita i zabrała do swojego legowiska.
- Mell, ale..tak w sumie po co nam wojna z Lightstorm? - Przyłożyła do mojej rany zioła. - Przecież to bez sensu.
- Nie Kita. Te szkapy zamordowały Spirit'a. Nie ma dla nich litości.
- Zemsta niczego nie zmieni.
- Racja, ale gdy zabiłam Thundera, Spirit mógł spoczywać w spokoju. Pomściłam go i tyle. Właściwie nie chciałam wojny. Ale takie jest życie.
Kita machnęła wielkim puchatym ogonem, z którego wyszła jej siostrzenica mała - Eris. Uśmiechnęła się i otrząsnęła z futra Kity.
- Ciociu Kito, o czym rozmawiasz z panią Mell?
- O niczym skarbie, rozmawiamy o Lightstorm.
- O tych koniach? Ale czeemu! To tylko durne szkapy, co w nich ciekawego?
"Podoba mi się ta mała!" pomyślałam. Mała przeczesała grzywkę.
- Gdybym mogła jakoś pomóc to mówcie, ja wracam się kimnąć. - I mówiąc to schowała się z powrotem do ogona Kity.
- Świetna mała. - Spojrzałam w kąt w którym leżała biało-błękitna wadera, matka Eris. - Skai, świetnie ci Eris wyszła, lubię ją.
Skai się uśmiechnęła.
- Dziękuje ci Mell.
- Dobra, ja spadam, idę na patrol.
Wyszłam. Szłam, szłam i szłam...i znowu napotkałam Apacza...
<Apacz?>
- Durne sianojady. - zmieniłam się w demona i zrzuciłam z siebie jakoś tą gałąź. - Durne, głupie, brudne szkapy...
Odeszłam do watahy. Na wejściu podbiegła do mnie Kita i zabrała do swojego legowiska.
- Mell, ale..tak w sumie po co nam wojna z Lightstorm? - Przyłożyła do mojej rany zioła. - Przecież to bez sensu.
- Nie Kita. Te szkapy zamordowały Spirit'a. Nie ma dla nich litości.
- Zemsta niczego nie zmieni.
- Racja, ale gdy zabiłam Thundera, Spirit mógł spoczywać w spokoju. Pomściłam go i tyle. Właściwie nie chciałam wojny. Ale takie jest życie.
Kita machnęła wielkim puchatym ogonem, z którego wyszła jej siostrzenica mała - Eris. Uśmiechnęła się i otrząsnęła z futra Kity.
- Ciociu Kito, o czym rozmawiasz z panią Mell?
- O niczym skarbie, rozmawiamy o Lightstorm.
- O tych koniach? Ale czeemu! To tylko durne szkapy, co w nich ciekawego?
"Podoba mi się ta mała!" pomyślałam. Mała przeczesała grzywkę.
- Gdybym mogła jakoś pomóc to mówcie, ja wracam się kimnąć. - I mówiąc to schowała się z powrotem do ogona Kity.
- Świetna mała. - Spojrzałam w kąt w którym leżała biało-błękitna wadera, matka Eris. - Skai, świetnie ci Eris wyszła, lubię ją.
Skai się uśmiechnęła.
- Dziękuje ci Mell.
- Dobra, ja spadam, idę na patrol.
Wyszłam. Szłam, szłam i szłam...i znowu napotkałam Apacza...
<Apacz?>
Od Apacza
Kopnąłem w drzewo, gałąź się złamała a Mell spadła, (gałąź na mel). Była ogromna a Mell się szarpała pod nią. Spojrzała na mnie jakby prosiła o pomoc. Wiedziałem, że to był podstęp. Dla tego stanąłem jedną nogą na gałęzi.
- Wygodnie ci? - zapytałem
- Grrr
Postanowiłem nie męczyć jej dłużej. Kopnąłem jej jeszcze raz w łeb (lekko tylko żeby bolała rana) i odszedłem w las.
<Mell?>
- Wygodnie ci? - zapytałem
- Grrr
Postanowiłem nie męczyć jej dłużej. Kopnąłem jej jeszcze raz w łeb (lekko tylko żeby bolała rana) i odszedłem w las.
<Mell?>
Od Mell C.D Apacz
Trochę kręciło mi się w głowie. Dotknęłam łapą swojego czoła. Spojrzałam na swoją łapę - to była krew. Przed oczami też miałam krew spływająca po mojej głowie. Warknęłam pod nosem ale rzuciłam się na ogiera. Wskoczyłam mu na głowę. Skakał i tarzał się, ale nie spadłam. Zawinęłam swój dłuuugi ogon w okół jego szyi i troszkę poddusiłam. Przeturlał się na plecy. Stanęłam na nim i zadałam - małą - ranę na brzuchu. Wtem odwrócił się i mnie kopnął. Jednak ja odbiłam się tylnymi łapami od jego kopyt, zrobiłam salto i w locie przejechałam pazurami po karku, zostawiając na swojej łapie i otoczeniu plamy szkarłatnej krwi. Spojrzałam bystro na Apacza. Zanim zdążył znów zaatakować, wspięłam się na drzewo i czekałam na jego reakcje.
<Apacz?>
<Apacz?>
Od Apacza C.D. Mell
- Lepiej od ciebie, żmijo - prychnąłem.
- Ha ha!
- Dolina była wspólna ale widać wolicie wojnę, zdrajcy!
- Jest NASZA!
Rzuciliśmy się na siebie. Ugryzła mnie w kark i siedziała na grzbiecie. Brykałem ale nie spadła. W końcu rzuciłem się na plecy i przytarłem nią o ziemię. Lekko oszołomiona zaatakowała, a ja kopnąłem ją w głowę.
<Mell?>
- Ha ha!
- Dolina była wspólna ale widać wolicie wojnę, zdrajcy!
- Jest NASZA!
Rzuciliśmy się na siebie. Ugryzła mnie w kark i siedziała na grzbiecie. Brykałem ale nie spadła. W końcu rzuciłem się na plecy i przytarłem nią o ziemię. Lekko oszołomiona zaatakowała, a ja kopnąłem ją w głowę.
<Mell?>
Od Mell C.D Apacz
Tej nocy, pomiędzy Nightfangs a Lightstorm, miała odbyć się wielka bitwa. Stanęłam na skale.
- Bracia i siostry! Już najwyższy czas, aby pokazać tym sianojadom KTO TU NAPRAWDĘ RZĄDZI! NIE POZWOLIMY ABY KONIE PANOSZYŁY SIĘ PO NASZEJ DOLINIE!
Wszyscy zgodnie odpowiedzieli donośnym wyciem. Uderzyłam ogonem niczym biczem o ziemie. Wybiegliśmy. Nad rzeką oddzielająca nasze terytoria, Lightstorm było już gotowe do ataku. Moi wojownicy wybiegli na przód, ja wyszłam z ciemności ostatnia. Moi żołnierze ostrzyli pazury na kamieniach. Ich kły błyszczały w blasku błyskawic i światła księżyca. Szłam przez chwilę, aż doszłam do samego brzegu rzeki. Spojrzałam Thunderowi - wielkiemu przywódcy Lightstorm - prosto w oczy. Grzmot uderzył oświetlając hebanową sierść przywódcy stada koni i moje szare futro. Kości zostały rzucone. Wszyscy ruszyli do ataku. Jednym zwinnym ruchem wskoczyłam wielkiemu jednorożcowi na grzbiet, ten jednak zadał mi dużą ranę swoim rogiem, po czym kopnął. Zrobiłam salto w powietrzu, odbiłam się od drzewa i skoczyłam z powrotem na Thundera. Wbiłam swoje wielkie kły w jego nogę. Po chwili jednak przybiegł jego syn - Apacz - i zrzucił mnie. Wyciągnęłam pazury i zadałam Apaczowi potężną ranę na grzbiecie. Thunder mnie odepchnął i odbiegł. Zataczałam koło w okół Apacza, wtem jednak jeden z mych wojowników - Spirit - zawył żałośnie. Pobiegłam tam. Ale było za późno - było już tam tylko jego martwe ciało. Z mojego futra na jego ciało skapywały krople deszczu. Otarłam się pyskiem o jego futro. Moje rubinowe oczy płonęły ze wściekłości. Ruszyłam szarżą na Thundera, który stał tam z zakrwawionym rogiem. Skoczyłam. Z moich oczu płynęły łzy, choć w deszczu nie było tego widać. W locie zmieniłam się w demona i wbiłam ogromne kły w jego kark. Wszystko przerwał grzmot i rżenie przywódcy. Spojrzałam na swych wojowników. Uciekli do lasu.
- Wygraliśmy! - Krzyknął Apacz.
Stanęłam trochę dalej i przypatrywałam się. Thunder upadł.
- Apacz...synu...
Wtem czarny jednorożec padł na ziemie. Kasztanowy ogier, jego syn, podbiegł do niego.
- T...tato...
- Gdy cię znalazłem, wiedziałem że będziesz dobrym przywódcą... i będziesz - wtedy umarł.
Apacz spojrzał na mnie z płomieniami w oczach. Błyskawica oświetliła moją sylwetkę, i już mnie nie było. Wbiegłam w las z resztą moich wilków, wyjąc triumfalnie w biegu.
Gdy zrobiło się w miarę widno, pobiegłam nad potok, nadal dumna z zabicia przywódcy Lightstorm. Nad potokiem stał Apacz. Był gotowy do ataku.
- No, no, no...wielki Apacz...jak sobie radzisz jako przywódca co? - Uśmiechnęłam się szyderczo i przeskoczyłam z kamienia na kamień.
<Apacz?>
- Bracia i siostry! Już najwyższy czas, aby pokazać tym sianojadom KTO TU NAPRAWDĘ RZĄDZI! NIE POZWOLIMY ABY KONIE PANOSZYŁY SIĘ PO NASZEJ DOLINIE!
Wszyscy zgodnie odpowiedzieli donośnym wyciem. Uderzyłam ogonem niczym biczem o ziemie. Wybiegliśmy. Nad rzeką oddzielająca nasze terytoria, Lightstorm było już gotowe do ataku. Moi wojownicy wybiegli na przód, ja wyszłam z ciemności ostatnia. Moi żołnierze ostrzyli pazury na kamieniach. Ich kły błyszczały w blasku błyskawic i światła księżyca. Szłam przez chwilę, aż doszłam do samego brzegu rzeki. Spojrzałam Thunderowi - wielkiemu przywódcy Lightstorm - prosto w oczy. Grzmot uderzył oświetlając hebanową sierść przywódcy stada koni i moje szare futro. Kości zostały rzucone. Wszyscy ruszyli do ataku. Jednym zwinnym ruchem wskoczyłam wielkiemu jednorożcowi na grzbiet, ten jednak zadał mi dużą ranę swoim rogiem, po czym kopnął. Zrobiłam salto w powietrzu, odbiłam się od drzewa i skoczyłam z powrotem na Thundera. Wbiłam swoje wielkie kły w jego nogę. Po chwili jednak przybiegł jego syn - Apacz - i zrzucił mnie. Wyciągnęłam pazury i zadałam Apaczowi potężną ranę na grzbiecie. Thunder mnie odepchnął i odbiegł. Zataczałam koło w okół Apacza, wtem jednak jeden z mych wojowników - Spirit - zawył żałośnie. Pobiegłam tam. Ale było za późno - było już tam tylko jego martwe ciało. Z mojego futra na jego ciało skapywały krople deszczu. Otarłam się pyskiem o jego futro. Moje rubinowe oczy płonęły ze wściekłości. Ruszyłam szarżą na Thundera, który stał tam z zakrwawionym rogiem. Skoczyłam. Z moich oczu płynęły łzy, choć w deszczu nie było tego widać. W locie zmieniłam się w demona i wbiłam ogromne kły w jego kark. Wszystko przerwał grzmot i rżenie przywódcy. Spojrzałam na swych wojowników. Uciekli do lasu.
- Wygraliśmy! - Krzyknął Apacz.
Stanęłam trochę dalej i przypatrywałam się. Thunder upadł.
- Apacz...synu...
Wtem czarny jednorożec padł na ziemie. Kasztanowy ogier, jego syn, podbiegł do niego.
- T...tato...
- Gdy cię znalazłem, wiedziałem że będziesz dobrym przywódcą... i będziesz - wtedy umarł.
Apacz spojrzał na mnie z płomieniami w oczach. Błyskawica oświetliła moją sylwetkę, i już mnie nie było. Wbiegłam w las z resztą moich wilków, wyjąc triumfalnie w biegu.
----Kilka dni później----
Gdy zrobiło się w miarę widno, pobiegłam nad potok, nadal dumna z zabicia przywódcy Lightstorm. Nad potokiem stał Apacz. Był gotowy do ataku.
- No, no, no...wielki Apacz...jak sobie radzisz jako przywódca co? - Uśmiechnęłam się szyderczo i przeskoczyłam z kamienia na kamień.
<Apacz?>
Od Apacza
Jak tu się znalazłem? Proste - dwa klany, kłótnia walka... Padał deszcz co utrudniało uniki. Ja i mój ojciec walczyliśmy. Rozdzieliliśmy się na chwilę. Nagle wilki wróciły do lasu.
- Wygraliśmy! - krzyknąłem
- Apacz... synu... - zobaczyłem ojca upadającego
- T...tato...
- Gdy cię znalazłem, wiedziałem że będziesz dobrym przywódcą... i będziesz - odszedł.
Zobaczyłem Mell przyglądającą się. Wstałem i ruszyłem na nią galopem, uciekła.
-------------PARĘ DNI POTEM------------
Obudziłem się rano. Wciąż ubolewałem śmiercią swojego ojca, Thundera. Musiałem sobie poradzić bez niego. Wstałem i wyszedłem się popaść. Coś ciągnęło mnie nad potok. Posłuchałem tego "czegoś" i tam poszedłem. Po drugiej stronie zobaczyłem Mell. Byłem gotów do walki.
<Mell?>
- Wygraliśmy! - krzyknąłem
- Apacz... synu... - zobaczyłem ojca upadającego
- T...tato...
- Gdy cię znalazłem, wiedziałem że będziesz dobrym przywódcą... i będziesz - odszedł.
Zobaczyłem Mell przyglądającą się. Wstałem i ruszyłem na nią galopem, uciekła.
-------------PARĘ DNI POTEM------------
Obudziłem się rano. Wciąż ubolewałem śmiercią swojego ojca, Thundera. Musiałem sobie poradzić bez niego. Wstałem i wyszedłem się popaść. Coś ciągnęło mnie nad potok. Posłuchałem tego "czegoś" i tam poszedłem. Po drugiej stronie zobaczyłem Mell. Byłem gotów do walki.
<Mell?>
Subskrybuj:
Posty (Atom)